Do Jeleniej Góry na mecz ze Spartakusem nasza drużyna wybrała się w 9 osobowym składzie. Ciężkiej kontuzji na przedmeczowym treningu doznał Michał Kurpiel, który niebezpiecznie skręcił staw skokowy. Również zabrakło Sebastiana Belucha i Marcina Cybińskiego. Gospodarze przystąpili do spotkania bez Piotra Kozyry. Zawodnik ten dał się dobrze zapamiętać, gdyż w Kątach trafił aż sześciokrotnie za trzy punkty. W składzie był jednak Krzysztof Samiec, który ma za sobą karierę w innym jeleniogórskim zespole Sudety i Turowie Zgorzelec. W obu klubach występował na parkietach pierwszoligowych. Na tego zawodnika w obronie wyznaczony został Grzegorz Kaczmarek.
Maximus rozpoczął od mocnego uderzenia prowadząc w pierwszej kwarcie 9:25. W tym fragmencie gry grał bardzo mądrze i konsekwentnie realizując założenia taktyczne. Spartakus bardzo szybko się pozbierał i końcowy wynik pierwszej kwarty to… 18:25. Dobra gra gospodarzy trwała nadal. Na szczęście znakomicie w obronie grał Michał Kondas, którego łupem padała większość piłek, po niecelnych rzutach rywali. Zwykle bardzo skuteczny w ataku Kaczmarek, skupił się tego dnia na zadaniach defensywnych. Jego rolę w pierwszej połowie przejął Emil Misiołek, a także dający dobrą zmianę Wojciech Kabat, który po wejściu na boisko zdobył po zbiórkach w ataku, a także asyście Mariusza Gnatowicza sześć punktów z rzędu. Pierwsza połowa zakończyła się skromnym prowadzeniem Maximusa 36:40.
Trzecia kwarta to spora liczba błędów po stronie naszej drużyny. Była to zdecydowanie najsłabsza część meczu, a gospodarze wyszli nawet na jednopunktowe prowadzenie. Podopieczni Macieja Zaremby zachowali zimną krew. Mimo kiepskiej postawy w ataku, gra obronna nie ulegała zmianie, a jej organizacja działała praktycznie bez zastrzeżeń. Czwarta kwarta to mozolne odjeżdżanie od graczy Spartkausa. Z jednej strony ważne było by w ogóle wygrać, a z drugiej strony warto było spróbować wygrać dziesięcioma punktami (porażka 9 punktami w Kątach). I tak na 30 sekund przed zakończeniem spotkania był wynik 67:78. Piłkę w posiadaniu mieli gracze Spartakusa. Potwierdziła się dobra gra w obronie, dzięki czemu bez faulu udało się obronić dwukrotnie piłkę w międzyczasie trafiając dwa rzuty wolne przez Kaczmarka. Mecz zakończył się niecelnym rzutem za 3 punkty Samca i wynikiem 67:80.
Teraz dwa weekendy są wolne od spotkań i dopiero 4 lutego w Kątach Wrocławskich będziemy gościć młodych zawodników Roberta Kościuka z Gimbasketu Wrocław.
W pozostałych meczach:
Górnik Wałbrzych 84:82 KKS Siechnice
WKS Śląsk 68:69 WSTK Wschowa
Zastal 139:69 Tytan Jawor.
Spartakus Jelenia Góra 67:80 Polkąty Maximus Kąty Wrocławskie (18:25, 18:15, 18:20, 13:20)
Spartakus: Jaszczur 17, Milancej 14, Kiciński 8, Gniadzik 6, Samiec 5, Tokarewicz 4, Góra 4, Nowacki 4, Rachmiel 3, Adamczyk 2.
Polkąty Maximus: Dźwilewski 21, Giniewski 16, Misiołek 14, Kondas 13, Kabat 9, Kaczmarek 4, Gnatowicz 3, Kondraczyk.
Jest Architekt i widać jak się klocki fajnie układają…na boisku :-))
Brawo!! Jest coraz lepiej!! Życzę awansu!!
Gratki!!!
brawo! tak trzymać!
Brawo!!! Trzymałam kciuki ze znajomymi 🙂 Teraz tylko utrzymać formę i awans! 🙂
P.S. Edi wracaj do zdrowia!